Przejdź do treści

Cysorz

Jaka jest cena kłamstw?

Nie chodzi o to, że mylimy je z prawdą ale o to, że usłyszawszy dość kłamstw
przestajemy rozpoznawać prawdę w ogóle. Co wtedy? Porzucamy nadzieję na znalezienie prawdy i zadowalamy się opowieściami? Powyższą filozofię, wespół w zespół, nienagannie wyznają politycy i księża.

Popisowej lekcji kłamstwa i hipokryzji udzielił pan Prezydent RP 16 października
2024, tokując z trybuny sejmowej do posłanek, posłów i oczywiście narodu, nieomal jak ptasi samiec w okresie godowym, o tym, że jest mądry niesłychanie i najpiękniejsze ma ubranie. Duduś, bo tak pieszczotliwie nazywają pierwszego obywatela RP bezkompromisowe przyjaciółki z Pałacu przy Krakowskim Przedmieściu, to bardzo przystojna menczyzna. Osobiście wobec tego gwieździstego majestatu odczuwam wielki zachwyt i jednocześnie głęboką bojaźń przed jego ojcowskim gniewem i minami rodem z Ferdydurke Gombrowicza. Ten surowy Ojciec
narodu, myślą swoją głęboką, werbalnie epatuje suwerena mniemając przy tym, że słowa które z siebie wypluwa pieszczą uszy jego porażonych siermiężnym patriotyzmem słuchaczy. Prawda natomiast jest dosyć przykra. Poziom tej komunikacji nie odbiega zbyt mocno od szczątkowej komunikacji werbalnej, która występuje u zwierząt, np. u szympansów. Te niezwykle inteligentne ssaki naczelne z rodziny Homo nocturnus – nocny człowiek, rozwinęły w niektórych przypadkach, także zdolność do posługiwania się metaforą. Muszę z niekłamaną satysfakcją przyznać, że nasz Król Duduś taką umiejętność posiada. Jest ona, ta metafora, wyrażana co
prawda z subtelnością kowala, który dorabia jako dentysta artysta, ale mimo wszystko, choć byle jaka, to jednak w organizmie Dudusia jest nieustannie obecna i niezmiernie wyrazista.

Słuchając i oglądając w minioną środę 16 października orędzia Prezydenta RP
skierowanego do wybrańców narodu, pań posłanek i panów posłów, odniosłem męczące wrażenie, że Duduś, świetliście panujący nam Król, Cesarz a może Cezar, jak kto woli to, mąż stanu, który werbalną siłą uświadamiając suwerena poprzez uszy i oczy bez najmniejszego trudu mógłby stanąć do pojedynku na miny z bohaterami powieści Gombrowicza – Syfonem i Miętusem. Stawiam dolary, przeciwko orzechom, że zostałby niekwestionowanym zwycięzcą takiego pojedynku, gwałcąc swoich przeciwników poprzez uszy i oczy jednocześnie, albowiem Duduś, to gombrowiczowsko upupiony, szaleńczo ambitny i dzielny mąż stanu. Moja babcia
wtłaczała mi do mojej dziecinnej głowy i niewinnej duszy zasadę, że nie można naśmiewać się z ludzi niepełno sprytnych. Ale cóż począć w sytuacji gdy próżność intelektualna przekracza wszelkie granice przyzwoitości i honoru, że o głupocie już nawet nie wspomnę. Skojarzenia to przekleństwo, ale nic nie mogę poradzić na to, że miniasta osobowość Dudusia kojarzy mi się nieodparcie z Benito Mussolinim, który posiadał, bo już do nieśmiertelności dawno odleciał, talent do strojenia komicznych min. I choć nasz Duduś prezentuje wielki miniasty talent oraz nienagannie go pielęgnuje to, różnica pomiędzy tymi dobrymi ludźmi jest zasadnicza. Benito
nosił fikuśną czapeczkę i był włoskim faszystą. Nasz Duduś natomiast, choć miniastą naturą jest, to mimo wszystko, nie nosząc czapeczki innej niż tylko narciarską, wielkim polskim patriotą jest i, w co gorliwie wierzy, jedynym zbawcą polskiego narodu i wszystkich wolnych ludów Europy.

W niezmiennie najpiękniejszej myśli o tym, że skojarzenia to przekleństwo.

Mirosław Rudziński – Gappa